Super że napisałeś.
Widziałem wyniki, ale byłem ciekawy szczegółów.
Nie było zakładanego tematu o tym turnieju, więc do opisu tego z 11.05.2014 użyję starego.
A więc...
1 runda - Zaf DE
Poustawiał się, pokręcił, ja już w którymś momencie nie wiedziałem co gdzie startowało a gdzie skończyło. Gość lubi młynkować, a to tu, a to jednak tu, a to tam. Ale raczej trzymał się w prawdopodobnych odległościach, więc się nie czepiałem.
Poszedł do przodu, ustawił się źle coldone'ami (tymi jaszczurami z save na 1+) pod strzał z armaty przez wszystkie. Armata jednak postanowiła wybuchnąć (co było zapowiedzią reszty turnieju.
Druga armata i jedno kółko nic nie zrobiły, drugie kółko zdjęło 3 lekkich jeźdźców i przebiło pozostałych.
W 2 turze seer chciał się wysadzić w kosmos na scorchu który zdjął garść darkelfickich witchek, ale powstrzymałem go. Fochnięty na świat, zdjął większość oddziału w którym siedział. Resztę, poza paroma slavami Zaf wystrzelał i trzeba się było ewakułować do świeżego oddziału. Tam dostałem kombinatoryke szarżowaną i popisał się Warlord z fallbladem. 2 trafione, S10, D6 ran, ranie na 2 w wielkiego kowboja. 2 x pała. Oddaje mount - warlord poskładał się. Seer spadł, generalnie rzeźnia. Ale, ale... slavy zagoniły oddział lekkiej kawy i zagięły przestrzeń z egzekami (ustałem też na 2 x pała kochane kostki). Plagusy się po nich przejechały ale uciekł na 11 ostatnimi 2ma a ja goniłem na 10. Zagoniłem w końcu, wybiłem guterami balisty, on mi wybił koniec końców wszystko poza plagusami. Nawet kółko ostatnie które zdejmowało śmietniki... 2:18 dla Zafa.
2 runda - Kofta WoCh
Standard. Jedna armata w 1 turze sama w piach. Na charm shieldzie czy jak to sie nazywa wybronił drugą (mój błąd ) Kółka generalnie musiały się dwoić i troić. Na widok Warlorda wymachującego wielkim jak maczuga mieczorem, BSB zwiał za domek, zasiekał helkę która polazła sama z siebie do przodu ale generalnie tyle z tego było. Dostawał ASL i random movement 1 x k6 od przeciwnika cały czas. Slavy znów zagięły przestrzeń. Zaszarżowały rydwany i zatrzymały je na chwilę (!). Wystarczyło by dołączyły do nich kółka, kolejne slavy na bok i jakoś wygryzłem je w końcu. Wielki demoniszcz z hydrą zaszlachtowały monki, na szczęście zajęło im to 2 tury. Dobiła je szarża skuli na bok. Armata na koniec dobia 2 z 3 skuli, warlord zaszlachtował w końcu hydrę (za trzecią szarżą na nią) - z pomocą kółka od tyłu które zasiekało małego maga na dysku, ale overruna zabrakło żeby wpadł warlord jeszcze w demoniszcza. Seer kręcił sie i manewrował tak, że przysłowiowe g***o przeręblu poczułoby respekt. 14:6 wygrałem
3 tura - MISZTA.
Gość który zna wszystkie zasady i bardzo go denerwuje nie znanie jakiejś. Do tego jak idzie dobrze trzeba osłaniać figurki przed latającymi elfami.
On zaczął, poszedł do przodu, ja strzeliłem, wybuchły mi obie armaty. Ot, skaveńskie szczęście .
W ostatniej turze wybuchł mi seer, elektryka sprzątnął ze znajperek, nie dorżnąłem wardancerów. Monków wystrzelał do ostatnich 2 (!) ale nie dobił. Ja jemu też nie dobiłem 2 bohaterów ze znajperkami, brakło już im oddziału ale jeden dostał 1 rane, drugą wywardował, drugi wywardował obie. Kółko w przedostatniej turze stwierdziło że bliżej mu do księżyca niż do wroga, drugie mi wystrzelał. Gutersi oba oddziały spadli, generalnie nie dobijając niestety oddziałów więc się nie spłacilli. 6:14
22 punkty.
Z 3 bitew, na 6 strzałów z armat w pierwszych turach, 4 razy sprzątałem po sobie latarkę. 67% skuteczności. A Master który kończył szybko gry świadkiem, jakiego ciała dały strzały z kółek.
Wstyd panie Jaafie, wstyd. I jak tu grać panie premierze?
No to mamy komplet! Jeszcze raz wszystkim gratuluje gier i wyników! Super impreza musiała byc ciągle załuje że rozłożony leże w domku... ehhh nastepnym razem nastepnym razem
Wielkie dzięki za relacje - nakręcają na wyjazd
Wszyscy to wszyscy, Aeli też. No cóż... Od razu uprzedzę, że od samego hałasu łepek już w połowie pierwszej rundy zrobił mi się taki więcej sześć na dziewiętnaście, więc chodziłam i grałam nieco zakręcona, nawet bez podpijania Jaafowi piwa : P Może to zlekka wpłynąć na relacje z pól bitew, uprzedzam jakem uczciwy wampierz ;]
1 bitwa - Big Boss - Lizaki
I zobaczyłam Slanna pośrodku stołu, który otoczony swą łuskowatą gwardią... Maszerował na mnie!! Szczerze i całkowicie zaskoczyło mnie to i wystraszyło tak, że od początku grałam podczepiona pod sufitem. Zostałam ghulami i szkieletami z nekromantą pośrodku tak, jak ich wystawiłam, resztą próbowałam strategicznie zająć flanki. Nie wyszło - szybko dostałam szarżę dwóch kowbojów w vargheisty z przodu i flanki, silne toto było i save'y miało że ho ho. W swojej turze, jeszcze żyjąć wszarżowałam się w towarzystko mortisem i duszkiem, niestety po zabiciu jednego kowboja combat się rozdzielił i całościowo posypałam się na wszystkim. Udało mi się kilka ran wskrzesić, jednak mortis rozpadł się pod gradem kamieni z lataczy, przy okazji zdejmując mi duszka(i dwa oddziały jego lataczy oraz trochę skinków). Dwaj pozostali kowboje zatrzymali mi ghule i szkielety, wybijając je sukcesywnie. Oczywiście PO zdjęciu mi nekro... Zdjęłam mało co, zostało mi jeszcze mniej. Po dyskusji z przeciwnikiem zdecydowałam się na sam koniec na ryzyko i zaszarżowałam pozostałymi bloodami z generałem klocek temple guardów (Slann został pośrodku stołu luzem, a guardzi polecieli za mną). Niestety, posypałam się chociaż kto wie, ciężko powiedzieć ile brakowało. - Wynik 19-1 dla Bossa
2 bitwa - Lothar(?) - Ogry
I znowu problem z czymś wielkim, strasznym i wyglądającym na gryzące mocniej niż ja, pośrodku stołu. Cóż, ustawiłam się po bokach - hexy wpadły szybko w oddział ze snajperami, spadły zaszarżowane przez jeden, wielki, ogromny, zabohaterzony klocek z magami, bsb i w ogóle wszystkim, jednak kiedy zrobił reform po wygranym combacie, związałam strzelców kolejną walką i stopniowo wybijałam. Vargheisty z kolei zajęły się chodzącym działem. Później - dwie tury odginania i blokowania tego ogromnego paskudztwa szarżami niemożliwymi aż w końcu, w piątej turze kiedy ghule raczyły doleźć udało mi się zrobić kanapkę. Vargheisty i ghule na flance, hexy z tyłu. Z przodu bloody stały i przyglądały się niepocieszone, jak wapirz główny pojedynkuje się z ogrem głównym, który wyszarżował się w piątej turze z oddziału. Kanapkę udało mi się wygrać, w ostatniej turze wygrałam również pojedynek. Wynik 20-0 dla mnie
3 bitwa - Sergiusz - WOCH
To to tooooo... To ma magiczne ataki! Dużo! Pośrodku Jaggersi z magiem, dwie chimery, których niestety nie policzyłam w rozkminie. Poszedł oczywiście do przodu - ja ustawiłam bloody, vargheisty i hexy po bokach. Zostawiłam łysego necro. Zastawiłam się co prawda przed szarżą ghulami i wskrzeszonymi szkieletami, jednak nie zauważyłam, że chimerki mogą wlecieć w sam środek towarzystwa. Jedna w trzeciej turze zabiła mi nekromantę, druga biła się jak dobrze pamiętam z vargheistami. Obie dobił Mortis. Hexy za to spisały się świetnie goniąc, strasząc i ubijając rydwany. Zdjęły dwa, trzecim jak dobrze pamiętam zajęły się bloody. Z pierwszopoziomowym magiem-generałem miałam nieco problemów z magią, ale ogólnie i o dziwo, nie obrerwałam nią tak straszliwie. W ostatniej turze, planując jedynie chomikować punkty rozbiegłam się hexami, mortisem i bloodami każde w swoją stronę, poświęcając jeden oddział hexów do odgięcia szarży jaggerów od bloodów. Napadł mnie mag. Biegający luzem i ciepiący słoneczkami w te i wewte. Wybuchł mi tego nieszczęsnego Mortisa w szóstej turze - zdjęłam sobie hexy, fartem nie zdjęłam bloodów i... i... i nie zrobiłam mu zupełnie nic, chociaż również znajdował się w promieniu wybuchu. Wynik: 14-6 dla Sergiusza
Ogółem, zarówno jako turniej po prostu, jak i jako pierwszy turniej na którym grałam wspominam imprezę bardzo miło : D Atmosfera bardzo miła, woda entów całkiem pijalna i ogółem same superlatywy. Miałam również po raz pierwszy okazję zagrać z Ogrami i WOCHem. Jedno gruboskórne, drugie pancerne... Ząbki idzie sobie połamać!
Mnie tej nocy kminy nad rozpiską nie dawały spać Zmieniłam trochę i zobaczymy czy na lepsze. Ale na drugi raz nie dam Ci wystrzelać tyle ripków z kółek - co to, to nie!
Dopadly, dopadly. Drugiego dnia na chlodno najlepiej sie analizuje bitwy. Spodziewalem sie gdzie sie wystawisz a mnichow wystawilem i tak zle. Pokusilem sie na strZaly z kolka w latacze zamiast gnac monkami do przodu poki cale byly. No i jednak plaga zamiast ruiny. Duza ilosc czarow Cie nie boli a jedna dobra plaga moze zamiatac stol. Ale, teraz na turnieju nie zglupieje jak lizaki dostane. Jak tylko ulanska fantazja nie powiedzie to da aie grac.
0 z metalu zazdroszcze. Moze po reedycji dadza nam mozliwosc innych lorow.
@Bru: Ogólnie mimo zajęcia bardzo kiepskiego miejsca jestem zadowolona, bo grało się w fajnej atmosferze i dużo z tego wyniosłam. Wyniki to będę robić na drużynówce, a póki co trzeba się uczyć
@Jaaf: Widzę, że Cię dopadły lizako- przemyślenia po wczoraj:P Jednak lubię moje jaszczurki:D A demisie fajnie schodzą z metalowej zerówki, którą mam w zasięgu, ale mogłam sobie na nią zamienić dopiero w jakiejś 4 turze, bo tak to mi żadne czary nie wchodziły;]
@Pinka: widze ze turniej przeszdł ci miło i praktycznie. Trening z róznymi armiami i ludzmi i łądne wyniki, no nie licząc tego pechowego z imperium.
Fight fight!!
Będzie, będzie. Widzę, że z imperium masz ten sam problem co ja i np. monter. Czym otworzyć puszkę demisiów?
W ogóle to faktycznie z lizakami dziwnie się gra. Strzelasz w nie, zdejmujesz a one na początku niepozornie dziobią, aż w końcu nie wiadomo skąd zaczynasz garściami zdejmować figurki
Została jeszcze Aeli i Dragomar do opisania bitwy
Nie mam wprawy w raportach, ale spróbuję co nieco nakreślić
1 bitwa - Marek Bąk
Troszkę liczyłam na mirrora, a tu Marek przyjechał z demonami. W dodatku zwrócił mi na początku uwagę, że moi kowboje mają na sobie przedmioty za ponad 50 pkt każdy, a nie mogą (AB mi tego nie wyrzucił). Schowałam Slanna za górką, odgrodziłam się Saurusami od cywilizacji i czekałam aż do mnie doleci swoimi dwoma klockami plagusów. Jeden (ten mniejszy i nie obfitujący w postaci) udało mi wymanewrować (nie robiąc mu żadnych szkód), drugi topiłam magią i starałam się odginać. Zagraliśmy 4 rundy, nie udało mi się dostać połowy punktów za ten największy unit, Keeper ani za bardzo nie naszkodził, ani sam się nie doigrał. W międzyczasie zawiodłam się na skinkach - okazało się, że czasem mogą one nie zdać Ld i uciec! W 2 czy 3 turze Marek rozgonił mi bowiem sporo skinków i salamandry (co było bardzo złe). Wynik 12:8 dla przeciwnika, ale gdybyśmy zagrali 6 tur to może bym się odkuła, bo z głównego oddziału nie zostało tak wiele, a ripperdactyle były gotowe zadawać śmierć w męczarniach;)
2 bitwa - Sergiusz (WOCH)
Na samym początku ładnie poprosiłam przeciwnika, żeby mnie nie wałował i obiecał tego nie robić Pierwszy raz grałam z wochem i było fajnie. Znów rozgrywkę zaczął przeciwnik i już w pierwszej turze podjechał skullcrusherami, rydwanami i chimerami niemal pod samego Slannisława wywołując u mnie wytrzeszcz oczu i rzucając blady strach na mnie i moje, Bogu ducha winne, skinki. Zbiłam się w różku całą armią czekając, kiedy zacznę odginać i tracić punkty. Magia mi nie służyła za bardzo, ale okazało się, że salamandry bardzo ładnie radzą sobie z marudersami na koniach. Moi kowboje też się spisali, elegancko trzymając oddziały przeciwnika przez dłuższy czas, niszcząc rydwan i stanowiąc obiekt zainteresowania chimery. Przeciwnik nie docenił ripperdactyli, które dobiły uciekający od kowboja rydwan, wpadły w crushery i zdjęły 2 z nich (można? można!). Najśmieszniejsza rzecz? Sergiusz zaszarżował jednym z rydwanów skinki w lesie, wbił sobie gałęziami 3 woundy, po czym zjadł skinki i z overruna wbił w lesie czwartą ranę W mojej 6 turze ostatecznie biliśmy się na crushery i templaki (walk between worlds nie wszedł z ifki i przeciwnik z pełną satysfakcją zużył dispel scrolla), ale nikt nikomu większej krzywdy nie zrobił. Efekt: 13:7 dla Sergiusza.
3 bitwa - Eltharion
Człowiek przedstawiony mi jako "Bartuś" wystąpił z Imperium. Również moja pierwsza gra z tą armią. Drastycznie wklepał mi niemal maskę - 19:1. Na swoje usprawiedliwienie muszę napisać, że:
- magia szła mi tak źle, jak chyba nigdy: rzadko kiedy dysponowałam więcej niż 5-6 kostkami, channele miałam ze 4 na grę (!)
- przeciwnik natomiast miał magię jak marzenie (przynajmniej na początku), już w 1 turze (on zaczynał) szóstką z heavena skosił mi połowę skinków i salamandrę. Później miał troszeczkę gorzej (naprawdę troszeczkę...)
- moje biedne skinki co prawda omijały tougha demigryfów i innych dziadostw, ale save'a 1+ już ominąć nie mogły
- ripperdactyle + czary z heavena to nie jest najlepsze połączenie dla posiadacza tych pierwszych. Ripki nie zdążyły nawet zobaczyć maszyn, do których się skradały
- ratowałam jednak co się da, ale punkty zachowałam jedynie na templakach i slannie oraz jednych ripkach.
Na moje pocieszenie (marne, ale jednak) dodam, że steamtank nie zrobił praktycznie nic WYŁĄCZNIE dzięki pechowi. Albo może dzięki temu, że mocno trzymałam kciuki za niepowodzenie tego ustrojstwa;)
Podsumowując: na następnym turnieju będzie lepiej:D
No panowie ładnie łądnie, ale jeszcze panie by opisały co przeskrobały XD
Gdzie się Master kamuflujesz?
Godnie reprezentowaliście RYK
Dzięki za opisy.
Jest moc - czuje ten klimat po drugiej bitwie
Same wyniki jak zwykle nie oddają wszystkiego