Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw się tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Giełda Forumowa

Napisz odpowiedź

Napisz nowego posta
Opcje

Kliknij w ciemne pole na obrazku, aby wysłać wiadomość.

Powrót

Podgląd wątku (najnowsze pierwsze)

Marjan
2010-10-10 10:46:16

W strefie poprawiania- Cząstochowa?

Master
2010-10-10 06:55:33

To przetłumaczone na język elfów dwa zdania dowódcy - jedno już zacytowałeś, drugie brzmiało - "A ty jeszcze większa!"
Pisałem na laptopie, a tam nie ma sprawdzania pisowni. Ale włóczników poprawiłem.

Konrad
2010-10-09 21:41:27

"- Taki był plan Tzeentcha, psie plemię... Mag podniósł się i splunął. Jeszcze zobaczycie..."

Co do strony technicznej, to WŁÓCZNICY a nie WŁUCZNICY.  Ortografia panie dzieju. Ewentualnie Word
Elfy nie były pobite ! One były na dopingu ! Tak się nie robi!

Hmmm, a gdzie krzyk dowódcy w kierunku balisty - Ty du...! Czyżby zatonął w bitewnej wrzawie ?

Poza tym raporcik spoko.

A poza tym, co oznaczają te dwa wersy przed raportem ?

Master
2010-10-09 20:46:14

Przedstawiam raport z kolejnej bitwy pomiędzy mną a Konradem.



Sel mintibite oliteri...
Ank tetheli sel aktur...


    Ankalagon spojrzał na resztki swej, niegdyś dumnej armii. Wynędzniałe i wychudzone postacie w niczym nie przypominały wspaniałych żołnierzy, którzy przed kilkoma tygodniami wyruszyli z Tor Elyr z uśmiechami na twarzach i pieśnią na ustach. Tu nie było żywych, a jedynie cienie, w pokrwawionych bandażach, na chwiejących się nogach, ostatkiem sił kurczowo trzymające się życia. Noga za nogą, wlekli się na południe, garstka ocalałych ze straszliwego pogromu pod Ur-Nazgod, niegdyś wspaniałą twierdzą Elfów Wysokiego Rodu, obecnie bazą wypadową sił Chaosu. Po odparciu oblężenia bandy wiedzionych żądzą krwi wojowników ruszyły tropem armii Elfów, jak ogar wytrwale tropiąc swą ofiarę.
    Dzień miał się ku końcowi, gdy niebo powlekły czarne chmury, a Ankalagon zarządził postój w ruinach jakiejś niewielkiej wioski. Zachodzące słońce ostatnim promieniem oświetliło dalekie wzgórza, po czym zapadła ciemność. Zaczęło padać. Ciężkie, czarne krople przenikały do wnętrza namiotów, pozbawiając żołnierzy nawet tej odrobiny odpoczynku. Wkrótce głuche trzaski piorunów uderzających w ziemię zmieszały się z niemal nieustannymi grzmotami. Ryk nawałnicy zagłuszył wszystko inne. Trwało to kilka godzin, po czym zapadła cisza, wszechobecna, martwa cisza. Ankalagon wyszedł z namiotu i podszedł do jednego z posterunków. Spojrzał na wartownika, który pokręcił głową. Przez chwilę w ciszy wpatrywali sie w ciemność. Po chwili ciszę nocy rozdarł nieludzki, mrożący krew w żyłach krzyk rozpaczy. Zawisł przez chwilę w powietrzu, i nagle zza jednego z budynków wyłonił się Taltanar, jeden z członków straży tylnej. Włosy miał rozwiane i pozlepiany krwią, w oczach tkwił obłęd. Biegł teraz w ślepej panice w kierunku obozu.
- Uciekajcie! - wrzeszczał - Idą! Już nadchodzą! Uciekajcie! Są ich dziesiątki! Setki! Zakute w stal postacie o czerwonych oczach! Czarnoksiężnicy i rycerze, ogary i działa! Uciekajcie! Wszędzie krew! Mordercy! Wszyscy zginiecie! Pożrą wasze wnętrzności i pochłoną dusze! Uciekajcieee...! - I z tymi słowami popędził w ciemność. Sekundę później ciszę nocy rozdarł ryk tysięcy gardeł.

- TZEEEEENTCH ! ! ! ŚMIERĆ ! ! ! TZEEEEEEEEENTCH ! ! !

W ciemności zamajaczyły jakieś postacie, pędzące pomiędzy budynkami i wywijające halabardami. Z prawej strony rozległo się rżenie rumaków i tętent kopyt. A potem rozległ się potężny huk i ogromna, połyskująca kula energii trafiła w jeden z namiotów, smażąc żywce kilkunastu elfów.
- Sulindanie! - krzyknął Ankalagon do swego zastępcy - Niech wszyscy włócznicy obsadzą te ruiny! Każ Mistrzom Miecza ukryć się za tamtym budynkiem! Niech kawaleria okrąży ich lewą flankę! Walczcie tak dzielnie, jak tylko możecie! Balisty - ostrzelajcie ich kawalerię!
    Armia elfów błyskawicznie się przeformowała, wojownicy zajęli pozycje, a potem rozległ się jęk zwalnianych cięciw, w kilkanaście bełtów świsnęło w powietrzu. Ankalagon cisnął w ślad za mini kulę ognia. Sekundę później kilku jeźdźców zwaliło się z koni, pozostali pierzchli w popłochu. Na ten widok jęk przeszedł przez linię wojsk Chaosu, lecz żądni krwi wojownicy skupili się wokół Czarnoksiężnika i ruszyli naprzód. Płonęli niebieskawym, nienaturalnym płomieniem, bełty i kule ognia nie wyrządzały im żadnej szkody.

- Felix, weź Mistrzów Miecza i okrąż ich z lewej strony! - ryknął Ankalagon  do drugiego maga - Sulindanie, niech Srebrne Hełmy okrążą ich z prawej!
Manewr został wykonany, wojownicy chaosu znaleźli się w okrążeniu. Teraz moja kolej - pomyślał arcymag. Wymamrotał długą formułę, i wokół wrogiego oddziału zmaterializowała się ściana ognia, nie pozwalająca mu ruszyć w którąkolwiek stronę. Dym przesłonił im całkowicie widoczność.

- Teraz! - ryknął Ankalagon, i wszyscy wojownicy runęli na niczego nie spodziewające się sługi Chaosu. Kolejna kula energii wystrzelona z działa Chaosu zmiotła ostatnich włóczników, pozostał jeden, obryzgany krwią i stojący po kolana w drgających członkach towarzyszy broni. Chwycił dumnie sztandar i wzniósł go pod niebo, nic sobie nie robiąc ze świstających wokół kul energii i ognia. W momencie gdy Czarnoksiężnikowi Chaosu udało się przełamać zaklęcie, Mistrzowie Miecza spadli na flankę wojowników Chaosu miażdżącą szarżą. Sam Czarnoksiężnik padł pod gradem ciosów, podobnie jak i kilku jego podwładnych. W chwili, gdy wojownicy odwrócili się i ich kierunku, i po stronie elfów padli pierwsi zabici, z drugiej strony runęła na niech elficka kawaleria.

- Śmierć Chaosowi! - okrzyk wzbił się w górę, ponad jęki umierających wojowników Chaosu. Jeden z nich wbił halabardę w ziemię, strącając jednego z jeźdźców z siodła, lecz pozostali jak burza przewalili się przez nich. Nieliczni ocaleli rzucili się do ucieczki, bezlitośnie ścigani przez elfów. W ich oczach płonął ogień zemsty za zabitych towarzyszy. Niedobitki armii Chaosu wycofały się, elfowie świętowali zwycięstwo.
- A więc Tzentch ich zawiódł - mruknął Ankalagon spoglądają za dziesiątki poległych elfów i sług Chaosu.

Deszcz znów zaczął padać.

Wynik - 17 : 3 dla mnie

Marjan
2010-09-30 08:26:01

Co do magów- takie są efekty pazerności Raporcik git, nawet z majonezem Gratuluję WoChowi udanej inwazji

MARDUK
2010-09-28 15:12:23

"Chmury znowu uformowały się w kształt oka. Zaczął padać rzęsity deszcz, rozmywający elfią krew."

Tzeenth patrzy (notabene ciekawe zjawisko:) )

http://www.youtube.com/watch?v=UHHMv9yhhOA

Przyjemnie się czytało raporcik

Master
2010-09-28 13:23:27

Sword Mastersów było 9. Ale poza tym świetna robota (może poza momentami, w których obaj moi magowie wysadzili się dużymi wzornikami rozwalając przy okazji połowę armii, a resztę zmuszając do ucieczki ).

Strategos
2010-09-28 09:24:12

Fajny raport i ciekawiej się czyta niż takie standardowe. Jak nic należy się plusik

gen. Szrama
2010-09-27 23:22:46

Ładny kawałek pracy i sympatycznie napisane, tak heroicznie . Elegancki raporcik dla mnie

Andrew
2010-09-27 22:10:20

Sama idea raportu jako opowiadania bardzo mi się podoba. Nie raz miałem bardzo podobny pomysł ale jak to ja "nie chce mi się" Miło Konradzie że wznowiłeś ten temat może mnie to trochę zmobilizuję i też coś takiego napiszę.

Konrad
2010-09-27 20:14:26

DZIEŃ GNIEWU




Dies illa, dies irae
Calamitatis et miseriae...




  Mistrz Darnok Białowłosy stał na wzgórzu przyglądając się niebu. Wiatr muskał delikatnie jego twarz, mierzwił czarną szatę.. Przyglądał się nie bez powodu. Oto chmury ułożyły się na kształt oka... Tzeentch obserwował pole bitwy. Nagle ze źrenicy oka wystrzeliła błyskawica, trafiając w wielki dąb. Drzewo zapłonęło żywym ogniem. Darnok usłyszał odgłos obcieranych o siebie płyt zbroi.
- Panie, to znak od bogów, żebyśmy się wycofali! Elfy już nadchodzą! - odezwał sie czempion
- Znak od bogów to elfia krew , co rozlana zostanie na tej ziemii! Tzeentch chce żebyśmy wygrali !  Oto dzień chwały dla Pana Zmian, dzień gniewu dla naszych mieczy! DZIEŃ TRYUMFU WSZYSTKICH BOGÓW!
Tymczasem horyzont wypełnił się rzędami postaci w białych szatach.
Zaszemrali wojownicy , chrapnęły konie.
Plan się wypełni.
- DO ATAAKUUU!!! NIE BRAĆ JEŃCÓW!!! ŚMIEEEEERĆ EEEEELFOOOOM!!! TZEEEEEEENTCH!!! - czarnoksiężnik uniósł się na dysku i poszybował w stronę wrogów.
- TZEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEENTCH!!!
Zagrzmiały rogi.
                        *   
   Ogary wypadły na przód, tocząc pianę z pysków. Pierwsza salwa strzał od razu przerzedziła szeregi krwiożerczych psów.
   Wojownicy powoli acz uparcie szli do porzodu. Śmiali się, gdy elfie strzały i bełty odbijały się od ich parcerzy.
    Rycerze spięli konie.
- Śmieeeerrrć! Bij elfa! Bij!
   Kopyta zadudniły, zaskrzypiały kropierze.  To już nie byli rycerze. To były mknące demony, przerażający jeźdźcy, krwiożercze bestie o ludzkich kształtach. Niespodziewanie, ciężki oszczep strącił jednego rycerza z wierzchowca. Nikt nie zwrócił na to uwagi, oprócz Darnoka.
- Psia mamunia, balisty!
    Białowłosy zauważył wychodzący z ruin oddział elfich wojów.
- Pobawimy się, długouche śmierdziele... - czarownik uniósł ręce nad głową. Nagle, ze spleconych dłoni wydobyła się iskra. Pszybowała w kierunku wysokich elfów i wybuchła. Elfy z dzikim okrzykiem cofnęły się. Kilku zmieniło się w żywe pochodnie.
- To dopiero początek... Czas na coś mocniejszego... - Darnok zamknął oczy. Poczuł mrowienie na całym ciele. Czuł , jak powoli osnowa rzeczywistości pęka. Jeszcze moment.. Brama Piekieł... CO SIĘ DZIEJE? Jak...? - Białowłosym wstrząsnęło tak, że nie mal spadł z dysku.
W oddali dostrzegł wychodzącego przed oddział Mistrzów Miecza czarodzieja. Szeptał przeciwzaklęcia, sukinkot.
    Tymczasem, Demon ukryty w krasnoludzkiej machinie szarpał się niemiłosiernie . Wyznawcy Hassuta powoli przygotowywali się do wystrzału.
- Daj z siebie wszystko, mała - Rurik oklepał maszynę. - OGNIAAAAA!
    Potężne działo wystrzeliło magiczną energią w spazmatycznym skurczu. Pocisk jednak chybił celu.
- Eberk, znowu źle obliczyłeś trajektorię! Czy ja do pioruna jestem otoczony przez samych idiotów ?! - wrzeszczał kapitan załogi działa piekieł.
   Ni z tąd, ni z owąd, tak zupełnie z cicha pęk ze środku oddziału wojowników buchnął olbrzymi jęzor ognia. Dziki , nieludzki krzyk. Troje padło.
Nikt nie znał przyczyny tego przerażającego faktu.
Nikt oprócz Darnoka. I elfickiego maga.
Przeklęta elfia magia!
A wojownicy maszerowali dalej.
                                                                 *
   Elfy przypuściły natarcie. Horda włóczników biegła na spotkanie ogarniętych szałem jeźdźców chaosu.
I stała się rzecz, której nikt nie przewidział. No, może tylko Tzeentch.
Rycerze przerazili się. Konie zaszalały, spięły się. Wojowie nie mogli się utrzymać. I nagle nadziali się na zaporę z elfich włóczni.Trzask łamanych pancerzy dał się słyszeć na całym polu bitwy. Nieludzkie wrzaski, rżenie, ryki. Rycerz padał za rycerzem. Ostatecznie, nie widzac żadnego lepszego niedobitkowie, obrócili się do ucieczki. Za późno. Elfie dzidy dosięgnęły ich i dobiły.
-Nieeeee! - krzyczał Darnok - Nieee! O wielki Mataczu Ścierzek! Niech niebędzie ci obojętny lost twych uczniów.
Nie był mu obojętny, oj, nie.
   Elfi czarodziej z tryumfem uniósł lagę i zuchwałym głosem zaczął recytować magiczne inkantacje. Ledwie zaczął, stracił szansę na dokończenie zaklęcia. Nad głową moga przeleciał wielki sokół, który po chwili zniknął w obłoku niebieskiego dymu.
I na chwilę niebo przysłonił dym kolorze elfiej krwi.
Tam gdzie wcześniej stali mag i Mistrzowie Miecza, została tylko sterta krwawych strzępów opstrzona świecącymi, nie przykrytymi czerwoną mazią kawałkami żelaza. Spośród dymiących szczątek sych kamratów wygrzebało się kilku i uciekło , histerycznie krzycząc.
Drugi mag nie zdzierżył, i uciekł za nimi.
Włócznicy zamarli w bezruchu. Róg muzyka zdołał ich przekonać do podjęcia dalszych dzialań.
- HYR NA MAGA! ZABIĆ ! - Krzyknął dowódca. Elfy były świetnie zorganizowane. Oddział poruszał się jak jeden organizm. Zwinie wymanewrował ruiny i runął w kierunku Darnoka. Nagle zza sterty gruzu wyłonił się rydwan.
- Można i tak... - mruknął pod nosem Darnok wyciągając miecz z pochwy i zdejmując z pleców tarcze emanującą żółtą poświatą. Jak na czarodzieja bił się nieźle.
Zderzyli się. Dziki krzyk. Charkot, szczęk łamanych kości. Wojownicy na rydwanie wpadli w amok. Uderzali , dżgali halabardami jak szaleńcy. Sławne elfie bronie łamały się jak brzozowe gałązki. W górę lecialy długouche głowy, tryskała krew.
Darnok też sobie radził. Silny cios wroga, gdyby nie chybił, stąciłby go pewnie z dysku. Mag odbił włócznię, żniżył się i ciął przez głowę.
Straty były tak wielkie, że dowódca zmusił wojów do odwrotu. Elfy nie uciekły daleko. Rydwan dokończył dzieła mordu i pojechał dalej, po elfich tupach, przed siebie.
"Jednak nie wyszedłem z wprawy" Białowłosy uśmiechnął się do siebie, wycierając miecz o pelerynę.
Tymczasem Wojownicy Chaosu nie zważając na co chwilę padające w kłębach dymu i popiołu zwłoki swych kompanów, parli przez pole bitwy, by zrobić użytek ze swych broni. A wróg był blisko. Czaił się.
Owy wróg , zwany tu i ówdzie Srebrnymi Chełmami formował szyk. W ukryciu. Poniekąd. Można by było to nazwać ukryciem dopiero wtedy, gdyby nie dostrzegli jej załoganci Piekielnego Działa.
- Dalej, nie zawiedź nas! - powiedział Rurik.
Demon odpowiedział przeciągłym rykiem.
- Nie pyskuj, do cholery! Masz ich rozwalić, bo nie dostaniesz ani jednej elfiej nogi, zrozumiałaś?!
Maszyna zaburczała, zatrzęsła się.
- Raz...
Elficcy Kawalerzyści spięli swe konie.
- Dwa...
Podnieśli lance.
- Trzyyyyy...
Ruszyli!
- OGNIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Pocisk energii magicznej rozświetlił na chwilę niebo, niby kometa. Uderzył prosto w środek szwadronu konnicy. Wybuch niemalże pochłonął jeźdźców i ich wierzchowce. Dwóch, ledwie żywych przebijając chmurę kurzu wypruło w kierunku Wojowników Chaosu.
- TAAAAAAAAAK!!! TO JEST TO, MALEŃKA! DANIE NA DZIŚ - PIECZONE ELFY!!! - krasnoludy wybuchły śmiechem.
                                                                               *
  Darnok leciał w kierunku balisty. Zgrabnie uniknął lecącego bełtu, i wystrzelił magiczny pocisk. Elficka maszyna wraz z obsługą zajęła się ogniem. Krzyki inżynierów elfickich były muzyką dla uszu Białowłosego.
"Hmmm... Muszę tak robić częściej..." - stwierdził.
- NA CHWAŁĘ TZEENTCHA!!! - ryknął wojownik kierujący rydwanem. Elfy w pośpiechu wypuściły strzały, nie raniąc wogóle. Potężna maszyna wbiła się w linię wysokich elfów-łuczników. Jeden z wojowników zamachnął się halabardą. Ostrze pieknie cięło po poziomej, zabijając kilku przeciwników za jednym zamachem. Drugi załogant też nie pozostawał w tyle. A i konie gryzły, szarpały, bodły, powalając i rozrywając elfickie trupy na strzępy.
Wojownicy Chaosu z łatwością odbili szarżujących jeźdźców. Dwa-trzy szybkie ciosy halabard zmasakrowały elfich jeźdźców tak, że nawet najlepszy mędrzec w Imperium nie rozpoznałby do jakiej razy należały trupy walające się po ziemii w kałuży krwi.
Jednak to był ostatni przejaw mocy tego oddziału wojowników. Wycięńczeni, ranni, poparzeni padli , krzycząc w męczarniach. Jednak jeden podnósł się, ostatkiem sił wziął do ręki sztandar. Ryknął chrapliwie:
- TZEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEENTCH!!!
  I zapłonął . W pośpiechu wbił drzewiec proporca w ziemię. Upadł.
W tym czasie drugi z elfich czarodziejów biegał w te i we w tę. Ostatecznie opamiętał się. Lecz było już za późno. Wszystkimi siłami rzucił Płomienie Feniksa. Stało się. Rydwan zapłonął. Jednak to podjudziło tylko zapał jego załogi. Zresztą, teraz, w jednym wielkim języku ognia, wyglądali jeszcze straszniej.
Czar był zbyt mocny. Siła Wiatrów Magii przeważyła umiejętności kontroli młodego czarodzieja. Usłyszał pisk, ujrzał jak eteryczny, niebieskawy sokół pikuje na niego. Stał w bezruchu. Szpony zacisnęły się na szacie maga, wyniosły go w górę. Huk. Na ziemię spadł krwawy, gęsty deszcz.
Pozostałe elfy uciekły, zostawiając balisty.
Darnok wylądował, zszedł z dysku.
- ZWYCIĘSTWO!!! DIES IRAE DOBIEGŁ KOŃCA!!! NA CHWAŁĘ TZEENTCHA!!!
Chmury znowu uformowały się w kształt oka. Zaczął padać rzęsity deszcz, rozmywający elfią krew.
Tzeentch tryumfował.

KONIEC.

   
Było to bardziej opowiadanie zainspirowane bitwą, niż typowy raport.Pominąłem parę szczegółów, nie zwracałem uwagi na konretną ilość trupów ran itd, tylko po to, aby tekst jak najbardziej literacko opisywał bitwę. Pomyślałem, że taka forma będzie po prostu ciekawsza.
Teraaz kilka szczegółów technicznych:

STRONY:

KONRAD - WARRIORS OF CHAOS
vs.
MASTER - HIGH ELVES

SKŁAD ARMII :

WOCH:
- mag 4 lvl, dysk, tzeentch, Roar, trzecie oko tzeentcha
-wojownicy chaosu x 23
-rydwan
- rycerze x 5
- Działo piekieł
- psy 2x5

HIGH ELVES :
- arcymag pierścień z pociskiem, +1 kostka mocy
-mały mag - wybieranie czarów
- 5 silver helmów
- włócznicy x28
- sword masters x 10
- balisty x3
- 10 łuczników


OSTATECZNY WYNIK :

KONRAD          MASTER

    16                          4
       



PROSZĘ O OCENY I KOMENTARZE.

Bleachu
2010-04-27 14:37:43

To ja sorki

Marjan
2010-04-21 09:18:36

Raporcik niezły, ale pracujemy Panowie nad językiem

Master
2010-04-18 07:51:37

Ale kto w tej walce pierwszy atakował?

Bleachu
2010-04-17 09:00:33

Masater ich tam zostalo jeszcze 8.

Forum "Rycerze y Kupcy" (c) 2011. Wszelkie prawa zastrzeżone dla gen. Szramy. free counters Free Page Rank Tool

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.kongdoms.pun.pl www.ogamesas.pun.pl www.teampoland.pun.pl www.wsztokf.pun.pl www.underworldots.pun.pl