Wow! Krótkie, acz poruszające jakieś wewnętrzne pokłady niepokoju.
Całkiem ciekawe spojrzenie na śmierć Podoba mi się.
...Przybyła punktualnie, jak zawsze. Szybkim ruchem wygładziła nieistniejące fałdki na czarnej sukience sięgającej ledwie połowy uda. Przyjrzała się swojemu rozmazanemu odbiciu w szybie i poprawiła krucze włosy ozdobione gotyckim toczkiem, po czym wyjęła z maleńkiej torebki szminkę i nadała bladym wargom nieco czerwieni. Dopiero potem spojrzała na mnie i, uśmiechnąwszy się, ruszyła tanecznym krokiem w moją stronę, zmysłowo kołysząc biodrami. Wyciągnąłem ku niej rękę, lecz przeszła o koci włos obok, mijając dłoń i skierowała się do mężczyzny za mną.
Widziałem ją tu wielokrotnie; zawsze upatrywała sobie kogoś, lecz tym razem to znowu nie miałem być ja. Przysunęła bliżej porcelanową twarz do nowego wybranka i, pocałowawszy go w czoło, wyjęła z torebki srebrne nożyczki. Ostrza zgrzytnęły o siebie i migocząca nitka łącząca zdezorientowaną duszę z ciałem została przecięta niczym pępowina u noworodka.
Wychodząc ze szpitalnej sali pomachała mi nieznacznie dłonią skrytą w koronkowej rękawiczce i puściła oczko. Mój Boże, leżę tu już cztery lata, niechże wreszcie przyjdzie po mnie!