Turniej się skończył, czas na krótką relację. Mam nadzieję, że pozostali reprezentanci RYKu się tu wpiszą. Pojechaliśmy drużyną w składzie: Master HE Brujah DF Sas EMP Andrew WOCH Siwy OnG
Dojechaliśmy na miejsce, dzięki kunsztowi naszego kierowcy, Bru, przed czaem co pozwoliło odnaleźć najbliższy spożywczak. Następnie paringi do 1 bitwy. Alfa Alfa - nie wiem co inspirowało tych ludzi w tworzeniu nazwy teamu, ale jest boska. Mnie sparowano z Orkami. Po bardzo długim puszczaniu lekkich prztyczków manglerom i rydwanom wreszcie wydostałem się z dołka rozpaczy, zatłukłem jeden oddział orasów, wbiłem Killing Blowa szamanowi 4lv, ale cham zdał warda. Gra skończyła się zanim dopadłem realne punkty, zatem 11:9 dla mnie.
Druga bitwa, podochocony dostałem demony. Kolega Quaki zobaczył gwardzistów i się uśmiechnął. Jego bloodthirster przestał się uśmiechać po 2 banishmentach i hellblasterze - do piachu. Przeciwnik baaaaardzo pozytywny, miły i ograny. Jednak udało mi się zbić obie hordy bloodletterów osobno, zastrzelić lub rozjechać kawalerią śmietnik, zatem 20:0 dla mnie.
Trzecia i ekstremalnie trudna (przez zmęczenie....) bitwa z WoCHem. Klasyka, choseni, warriorzy, 2x marudzi po 40, dwa ołtarze, mag na dysku, lekka kawaleria. Po śmierci lekkiej kawy i maga (zastrzeleni), kawaleria zajęła się marudami (znów miło po kolei, przeciwnik nie docenił rycerzyków) - wtedy gwardia przyjmuje szarżę chosenów i warriorów. Warriorzy doszli, choseni nie. Warriorzy zostali zmieleni, choseni nie. Dlatego 15:5 dla mnie. Przeciwnik strasznie miły i pozytywny.
Dzień 1 zakończyliśmy grillem, piwem, piwem, pizzą, piwem oraz piwem. Spać się nie dało, nie wyjaśniam.
Dnia drugiego dostałem Wysokie Elfy, które po nieudanych próbach strzelania zostały dopchnięte do krawędzi i tam zmasakrowane. Uciekający z oddziału arcymag dotał banishmenta w plecy. 20:0 dla mnie. Przeciwnik znów bardzo miły i uprzejmy, naprawdę super się grało. W tym momencie warto zaznaczyć, że drużyna robiła ciągle równie dobre wyniki a w 4 paringu poszło nam ciut.... za dobrze. Wylądowaliśmy na 2 stole gdzie czekał...
Paring nr 5 - Szybki Szpil 2 z Bombajem na czele. Dostałem Mroczne Elfy, dostałem kilkaset strzał w twarz, nie doczłapałem się do wroga, straty u mnie przeciętne zatem 15 : 5 w plecy. Przeciwnik średnio uprzejmy, wyraźnie zależało mu na wyniku. Ale nie tłumaczę się - dostałem zasłużony oklep i nie narzekam. Drużyna zrobiła średnio 2 pkt na łeb, zatem z 4 miejsca spadliśmy na 9 gdzie już zostaliśmy. Dostałem maks za hobbystykę, z czego się strasznie cieszę.
Szczególne podziękowania dla: Brujah! Nasz kierowca i stoper, który nie dosłyszał, że ma grać remisy i grał masakry. Gratulacje dla tego krasnoluda, wyrobił limit szarż na kilka lat.
Master - nieoceniony kapitan, który wszystko robił na czas i z klasą. Świetne paringi, konsultowane z Bru i każdym z osobna pozwoliły nam ugrać ładne wyniki. Do tego świetne wyniki z bitew, jestem pod wielkim wrażeniem jak HE potrafią kopać brodatych!
Siwy - Stoper, który spełnił swoją rolę i dał radę. Dostawał zawsze najtrudniejszych przeciwników i naprawdę się bronił, już w 2 bitwie było widać progres w jego stylu gry. Świetna robota.
Andrew - czarny i mroczny koń drużyny. Dostał ogry i je zatłukł, co świadczy samo za siebie. Więcej pochwał nie potrzebuje. Bardzo dobrze i systematycznie grany defensywny chaos, przy okazji człowiek, który piwa nie odmawia.
Ogólnie jak na nasz pierwszy wyjazdowy turniej, uważam wyniki za porażająco dobre, z niecierpliwością czekam na kolejne. Dzięki za świetną zabawę!
|