Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw siê tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Gie³da Forumowa

#1 2011-12-28 11:08:13

 kapadocja

By³ statyst± w Avatarze

24643945
SkÄ…d: Salt Lake City
Zarejestrowany: 2009-12-26
Posty: 574
Punktów :   
Armia w WFB: Wood Elves

Mistrz

Powoli pow±tpiewam, czy jest sens we wrzucaniu Wam opowiadañ Spróbujmy jeszcze raz...


    Arcymag Reinhard von Kleber by³ cz³ekiem statecznym, rozwa¿nym i m±drym. Wielu twierdzi³o, i¿ jest najmêdrszy ze wszystkich Piromantów. Wszak nosi³ d³ug±, siêgaj±c± niemal pasa, siw± brodê, chodz±c podpiera³ siê kosturem, mia³ zawsze zamy¶lone, jakby nieobecne spojrzenie, w którym gorza³ magiczny p³omieñ, no i umia³ czytaæ. A wyczyn to nie lada. Ci, którzy uwa¿ali Reinharda za najbardziej uczonego mê¿a, jakiego spotkali, mieli racjê; by³ on zdecydowanie naj¶wiatlejsz± osob±, z jak± los raczy³ ich zetkn±æ, co nie oznacza, ¿e nie by³o bieglejszych w Sztuce od von Klebera. Tak, czy inaczej, w okolicy darzono maga olbrzymim szacunkiem, ale i podchodzono doñ z du¿± doz± rezerwy wynikaj±cej z ogólnej nieufno¶ci wzglêdem rzeczy zbyt skomplikowanych dla prostych umys³ów, a przecie¿ magia i czarowanie nie s± przymiotem ka¿dego cz³owieka. Starzec nie mieszka³ tedy miedzy lud¼mi, lecz na uboczu, nad niewielk± rzek±, nieopodal traktu ³±cz±cego dwie wioski, z których jedna wiod³a prym w garncarstwie, drug± za¶ zamieszkiwali niezrównani kowale. Czasem ludzie z Zawodzia i Przedwodzia, bo takie miana naprzemiennie nosi³y przyczajone w le¶nych ostêpach sadyby, przychodzili do czarodzieja z ró¿nymi problemami, które on rozwi±zywa³ w sposób sprawiedliwy i zado¶æuczyniaj±cy wszystkim zainteresowanym stronom. Sam z rzadka opuszcza³ swoj± pochylon± przez wiatr, kryt± star± strzech± chatkê.
    W czasie jednej ze swych nielicznych wypraw zatrzyma³ siê, jak zwykle, w szynku w Przedwodziu, czy Zawodziu... Zale¿y, z której strony spojrzeæ. Siedzia³ przy osobnym stoliku, pykaj±c fajkê i czeka³, a¿ dziewka przyniesie mu strawê. Obserwowa³ wszystko spod przymru¿onego oka. Ch³opi, gdy ju¿ oswoili siê z jego obecno¶ci±, powrócili do swych nielicznych rozrywek. Karczma, jak to zwykle bywa w wolny dzieñ, by³a t³oczna i gwarna, tote¿ na gulasz przysz³o mu czekaæ do¶æ d³ugo. Wyprostowa³ chude nogi, powykrêcane w stawach staro¶ci± i opar³ siê wygodnie, przymykaj±c powieki. Siedzia³by tak bez ruchu, bez tchu, zdawa³oby siê, gdyby nie czerwony powiew magii, która zatañczy³a w pomieszczeniu roziskrzon± barw±. Mêdrzec otwar³ oczy i bacznie rozejrza³ siê wokó³. P³omienie podskakuj±ce na ¶wiecach okupuj±cych okr±g³y kandelabr rozja¶nia³y migotliwym blaskiem. Ogieñ zamigota³ na moment magicznym l¶nieniem i po¿ar³ wosk, pozostawiaj±c po sobie tylko niewielkie, ¿a³o¶nie przygas³e ogarki. Mrok zaleg³ cieniem, gdy ostatni knot zgas³. Pomruki zdziwienia, niezadowolenia a w koñcu i przestrachu zaszumia³y wzbieraj±c± fal± pomiêdzy lud¼mi.
    Reinhard von Kleber zgromadzi³ pod palcami iskierki, gotów przeobraziæ je w gorej±cy p³omieñ. Przebijaj±c wzrokiem coraz bardziej rozpraszan± kolejnymi ¶wiecami ciemno¶æ szuka³ innego maga. Dawno nie spotka³ nikogo w³adaj±cego ¿arem.
[p]Karczmarz, roz¶wietliwszy pomieszczenie, ze w¶ciek³o¶ci± ruszy³ w stronê pos³uguj±cej dziewki. Spracowane d³onie zacisn±³ w piê¶ci, skronie pulsowa³y mu od burz±cej siê krwi. Dziewczê, przera¿one, skuli³o siê w k±cie i os³oni³o jasnow³os± g³owê poobijanymi ramionami. Razy spada³y jeden za drugim, opas³y mê¿czyzna przesta³ j± ok³adaæ dopiero, gdy siê zmêczy³.
- Ty diabelski pomiocie, wied¼mo jedna! - wrzasn±³ i splun±³ na pod³ogê. Ci¿ba, s³ysz±c te s³owa, zerwa³a siê z ³aw, gotowa wywlec dziewczynê za w³osy i na miejscu spaliæ j± na stosie albo utopiæ w rzece. Nikt jednak nie mia³ odwagi podej¶æ do skrwawionej, pochlipuj±cej cicho w rogu dzierlatki. A nu¿ jaki urok rzuci? Lepiej by³o siê samotnie nie wychylaæ.
    Reinhard mrugn±³ z niedowierzaniem i wsta³. Ostro¿nie, podpieraj±c siê powykrêcanym kosturem, ruszy³ ze swego miejsca i stan±³ na ¶rodku sali, pomiêdzy pospólstwem a domniemanym gu¶larzem. Uniós³ upstrzone przebarwieniami rêce i przemówi³ suchym jak pergamin g³osem:
- Uspokójcie siê. Je¶li to dziewczê faktycznie mia³o co¶ wspólnego z zaistnia³ym... - poszuka³ odpowiedniego s³owa -  wybrykiem, wówczas, zapewniam was, i¿ dziecku nie nale¿y czyniæ krzywdy. Ja obejmê nad ni± opiekê i odpowiednio pokierujê jej talentem, je¶li rzeczywi¶cie w niej drzemie. - Ciê¿k± ciszê zak³óca³o jedynie monotonne brzêczenie much, leniwie snuj±cych siê po pomieszczeniu. S³u¿ka unios³a na starca zap³akane oczy i wybuchnê³a jeszcze rzewniejszym szlochem, przypadaj±c mu do stóp.
- Panie, dziêkujê... dziêkujê... - nie by³a w stanie wykrztusiæ nic wiêcej przez zaci¶niête strachem gard³o. Von Kleber u¶miechn±³ siê blado.
- Wstañ dziecko, na nas ju¿ pora.

    Elsa zupe³nie inaczej wyobra¿a³a sobie bycie uczennic± maga. W jej marzeniach na pewno nie by³o mowy o szorowaniu starej, lepi±cej siê pod³ogi, prania, gotowania, kiszenia ogórków, które mistrz wyj±tkowo uwielbia³, ani cerowania starych skarpet. Tymczasem ¿ycie dziewczyny niewiele siê zmieni³o, poza tym, ¿e nikt jej nie t³uk³ ani nie musia³a martwiæ siê o dach nad g³ow±. Co samo w sobie by³o ju¿ zmian± na lepsze, tote¿ gu¶larka, nie narzekaj±c, wype³nia³a skrzêtnie wszystkie powierzone zadania, po cichu licz±c, ¿e nauczy siê wreszcie czarowaæ.

    Siedem lat spêdzonych w dzikich ostêpach mrocznej puszczy, porastaj±cej niemal ca³y kraj, wydawa³y siê byæ wieczno¶ci±. ¯mudna praca, jak± by³o czarostwo, przynosi³a mizerne efekty, ale upór i samozaparcie popycha³y w±t³e rezultaty ca³y czas, nieustannie, na przód.
    Reinhard, gdy tylko us³ysza³ od swojej podopiecznej o nawiedzaj±cych j± snach, w których gorza³ czerwony ogieñ, o dziwnych przypadkach, gdy ¶wiece gas³y, b±d¼ bucha³y dziwnym ¿arem w obecno¶ci dziewczyny, nie mia³ najmniejszych w±tpliwo¶ci, ¿e uda³o mu siê odnale¼æ per³ê w b³ocie. Sam, jako m³ody ch³opak, przechodzi³ przez podobny koszmar ogl±dania magii bez mo¿liwo¶ci poskromienia jej. Elsa okaza³a siê byæ pojêtn± uczennic±. Pokornie i z du¿± cierpliwo¶ci± wykonywa³a jego polecenia, choæ niejednokrotnie z czarowaniem nie mia³y one nic wspólnego. No, ale przecie¿ kto¶ musia³ wykonywaæ wszystkie domowe obowi±zki.
     Zmieni³a siê. P³omieñ, który w niej mieszka³, zacz±³ byæ widoczny w br±zowych oczach dziewczêcia, rozja¶ni³ twarz, zamigota³ rdz± w jasnych dot±d w³osach. Nada³ jej charakteru, pewno¶ci siebie i piêkna p³on±cego lasu. Hucza³, rozsypuj±c iskry, grzmia³ w g³osie, coraz bardziej w³adczym i stanowczym. W ogóle nie przypomina³a przestraszonej, trzynastoletniej dziewczynki, któr± mag zabra³ z karczmy. Stawa³a siê oblubienic± po¿ogi, otulona karminowym p³aszczem magii.
     M³oda magini darzy³a swego mistrza olbrzymim zaufaniem, szacunkiem i oddaniem. Zawdziêcza³a mu tak wiele, ¿e nie wiedzia³a, czy kiedykolwiek uda jej siê sp³aciæ ten d³ug. Kocha³a go mi³o¶ci±, jak± ma³e dziecko mi³uje swojego ojca. By³ stary i zniedo³ê¿nia³y, ale tylko na zewn±trz. Umys³ nadal mia³ bystry jak nurt górskiego strumienia i ostry niczym balwierska brzytwa. Przenikliwo¶æ i dalekowzroczno¶æ os±dów wydawanych przez czarodzieja sama w sobie wydawa³a siê byæ magi±, tym bardziej, ¿e najczê¶ciej okazywa³y siê byæ s³uszne i trafne. Dziewczyna nieco zazdro¶ci³a mu lekko¶ci, z jak± rozkazywa³ p³omieniom, ³atwo¶ci w panowaniu nad nimi. Chcia³a móc kiedykolwiek cieszyæ siê tak± estym±, jaka otacza³a von Klebera. By³ jej niezaprzeczalnym autorytetem i mentorem. Tote¿ dzielnie znosi³a zrzêdliwe mamrotania i utyskiwania starego cz³owieka.
    Id±c ko³o niego ¿wirowym traktem zastanawia³a siê, jak bardzo, tak naprawdê, by³ wiekowy. Kiedy¶, na pytanie ile w³a¶ciwie wiosen prze¿y³, odpowiedzia³ enigmatycznie, ¿e czas nie jest wa¿ny, lecz sposób jego wykorzystania. Z innych jego lekcji wiedzia³a równie¿, ¿e magia potrafi wyd³u¿yæ ¿ycie czarodzieja do wielu setek lat.
     Reinhard ws³uchiwa³ siê w ptasie trele, postukuj±c kosturem przy ka¿dym powolnym kroku. Ciekawi³o go, jak jego uczennica poradzi sobie w ¶wiecie ju¿ bez niego. Czu³, ¿e koniec jest bliski, wewnêtrzna intuicja szepta³a mu do ucha ko³ysankê ¶mierci. ¯a³owa³, ¿e nie zd±¿y³ nauczyæ jej wszystkiego, czego potrzebowa³a. My¶la³ nad tym bardzo d³ugo. W nocy, zanim ruszyli do wioski, postanowi³ napisaæ jej list polecaj±cy do Akademii. Zebra³ te¿ ca³kiem poka¼ny stosik z³otych monet, kilka niezbêdnych ksi±g i zapakowa³ to wszystko do sosnowej skrzyneczki, któr± przewi±za³ czerwon± wst±¿k±. Gdy wróc± da prezent Elsie i wy¶le j± do Akademii, by tam mog³a kontynuowaæ swoje studia. To by³o s³uszne i rozwa¿ne posuniêcie. Sam przed sob± oszukiwa³ siê, ¿e nie bêdzie têskni³ za dziewczyn±. Przywi±za³ siê do niej, traktowa³ jak córkê, by³a mu bli¿sza, ni¿ ktokolwiek inny na ziemi.
     Z pobliskich zaro¶li, zieleni±cych siê wczesn± wiosn±, wysz³o na trakt kilku mê¿czyzn. Wzi±wszy siê pod boki, najwiêkszy spo¶ród nich, przemówi³:
- A dok±d to, staruszku, z dzierlatk± siê udajecie? I co ukrywacie w tym tobo³ku, hê? - wyszczerzy³ siê paskudnie. £ypn±³ jedynym okiem na Elsê i obliza³ siê lubie¿nie. Dziewczyna zmierzy³a go lekcewa¿±cym spojrzeniem od stóp do g³ów z najwy¿sz± pogard±; „dawno na tym dukcie nie spotkano ¿adnego zbira, a i ten niebawem przejdzie do przesz³o¶ci” - pomy¶la³a. Zerknê³a na Mistrza, zaczynaj±cego mamrotaæ pod nosem znan± jej inkantacjê. Wiedzia³a, co za chwilê siê stanie; ca³a trójka stanie w p³omieniach, które strawi± doszczêtnie ich cia³a, nie pozostawiaj±c nic, poza popio³em. Sama nie potrafi³a jeszcze u¿ywaæ tak skomplikowanych zaklêæ i bardzo ¿a³owa³a, ¿e nie mo¿e zetrzeæ napastników osobi¶cie. Tak, czy inaczej, los rozbójników by³ przes±dzony.
- Gadajcie, dziadu, póki po dobroci pytam – wyszarpn±³ wyszczerbiony miecz zza pasa i pogrozi³ nim Reinhardowi. Mag uniós³ dr¿±c± d³oñ w jego stronê, wskazuj±c kompaniê zakrzywionym, zakoñczonym twardym szponem paluchem. Postrzêpiona szata, sk³adaj±ca siê niemal z samych ³at o wielorakich odcieniach szaro¶ci, za³opota³a szarpana magicznym wiatrem.
- O w kurwê... - szepn±³ zbój i ruszy³ wraz ze swymi kamratami na czarodzieja. Zabrzêcza³a stal, ptasi za¶piew umilk³, zdjêty groz±, okrzyk napastników rozdar³ le¶n± ciszê. Elsa uskoczy³a w bok, niemal w ostatniej chwili uchylaj±c siê przed pordzewia³ym ostrzem, które ¶wisnê³o ko³o jej ucha. I utkwi³o w ³ysej czaszce starego maga. Von Kleber upad³ na ziemiê ze zdziwieniem w oczach i zastyg³ych s³owach rozproszonego czaru na ustach. Droga zal¶ni³a krwaw± purpur±. Nie zd±¿y³... Dziewczyna wrzasnê³a przera¿ona, przypominaj±c na powrót ma³±, zalêknion± s³u¿kê z karczmy. Owia³ j± kwa¶ny odór niemytego cia³a. Kto¶ po³o¿y³ jej d³oñ na ramieniu i zacisn±³ mocno.
- To teraz inaczej nam za¶piewasz, ptaszyno – tchn±³ w jej ucho banita rozcinaj±c ostrym no¿em koszulê na piersiach czarodziejki.


Jedyna mo¿liwo¶æ ¿onatego mê¿czyzny, by w domu mieæ ostatnie s³owo, to przyznaæ racjê ¿onie

Offline

#2 2011-12-28 11:33:31

 Gruby

PrzeSPAMny Pisaczyciel

Skąd: Czêstochowa
Zarejestrowany: 2011-08-24
Posty: 2036
Punktów :   
Armia w W40: Orkz [Evil Sunz]

Re: Mistrz

Nie no, bardzo fajne, ³adnie napisane. Dobrze u¿ywasz archaizmów, co nie wszystkim siê udaje. Czekam na dalsze rozwiniêcie akcjii


http://www.nodiatis.com/pub/19.jpg


Born to Lose - Live to Win

Offline

#3 2011-12-28 17:34:47

 Andrew

Szef Portalu

SkÄ…d: Salt Lake City
Zarejestrowany: 2009-12-17
Posty: 1631
Punktów :   
Armia w WFB: Mroczne Elfy
Armia Warmachine & Hordes: The Protectorate of Menoth

Re: Mistrz

I kolejny plusik dla Ciebie. Coraz lepiej siê czyta Twoje opowiadania


"To na pewno Spider-Man "

Offline

#4 2011-12-29 20:49:45

 kapadocja

By³ statyst± w Avatarze

24643945
SkÄ…d: Salt Lake City
Zarejestrowany: 2009-12-26
Posty: 574
Punktów :   
Armia w WFB: Wood Elves

Re: Mistrz

Dziêkujê Wam za komentarze, jednak warto

Rozwiniêcia akcji nie bêdzie. W tym momencie jest koniec i kropka. Tekst prawdopodobnie zostanie rozszerzony, ale zakoñczenie pozostanie w³a¶nie w takiej formie. Po co mam opisywaæ zbiorowy, brutalny gwa³t na magini? Wolê pozostawiæ Wam pole do popisu


Jedyna mo¿liwo¶æ ¿onatego mê¿czyzny, by w domu mieæ ostatnie s³owo, to przyznaæ racjê ¿onie

Offline

#5 2011-12-29 21:32:02

 Crane

Poszukuje elektro w Berlinie

2995381
Skąd: Czêstochowa
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 1359
Punktów :   
Armia Warmachine & Hordes: Retribution of Scyrah

Re: Mistrz

Trochê przyda³oby siê "wyg³adziæ" skoki czasowe, bo czasami mia³em wra¿enie jakbym czyta³ zlepek fragmentów jakiego¶ wiêkszego dzie³a.

Offline

#6 2011-12-29 21:52:16

 kapadocja

By³ statyst± w Avatarze

24643945
SkÄ…d: Salt Lake City
Zarejestrowany: 2009-12-26
Posty: 574
Punktów :   
Armia w WFB: Wood Elves

Re: Mistrz

Jak ju¿ pisa³am, opowiadanie zostanie rozbudowane, jak tylko znajdê woln± chwilê

Dziêkujê za komentarz, Crane


Jedyna mo¿liwo¶æ ¿onatego mê¿czyzny, by w domu mieæ ostatnie s³owo, to przyznaæ racjê ¿onie

Offline

Forum "Rycerze y Kupcy" (c) 2011. Wszelkie prawa zastrze¿one dla gen. Szramy. free counters Free Page Rank Tool

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.029 seconds, 7 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dd-bleach.pun.pl www.dumhog.pun.pl www.metin7.pun.pl www.nowon.pun.pl www.tbob.pun.pl