Ogłoszenie

Witamy na Forum "Rycerze y Kupcy"!

Linki:

- Regulamin Forum
- Dzielnica Mieszkalna (Przedstaw siê tam koniecznie!)
---> -AKTUALNE SPOTKANIE KLUBU <---
- Administracja Forum
- Gie³da Forumowa

  • Index
  •  » Artyku³y
  •  » Ciê¿ko jest siê czegokolwiek dowiedzieæ od zwêglonych zw³ok

#1 2015-07-29 19:13:52

 kapadocja

By³ statyst± w Avatarze

24643945
SkÄ…d: Salt Lake City
Zarejestrowany: 2009-12-26
Posty: 574
Punktów :   
Armia w WFB: Wood Elves

Ciê¿ko jest siê czegokolwiek dowiedzieæ od zwêglonych zw³ok

Na jakim¶ zapomnianym forum odgrzeba³am swoje stare opko, to Wam podrzucam


16. pa¼dziernika, po po³udniu


-No ju¿ ciii, nie becz, uspokój siê. - Yuviel g³aska³a czule po pysku dwudziestotonowego smoka.
-I oni... oni wtedy... - zachlipa³o zwierzê, wypuszczaj±c z pyska k³êby dymu.
-Ciii, ju¿ dobrze, jestem tu z tob±...
-Powiedz mi, ma³y elfie, dlaczego oni wszyscy przychodz± tutaj i albo próbuj± mnie zabiæ, albo przekonaæ do zabijania innych, albo chc± ukra¶æ moje z³oto?! - Smok otar³ szponiast± ³ap± ³zê, sp³ywaj±c± po policzku.
Yuviel przytuli³a siê do szorstkich, wielobarwnych ³usek i nuci³a jak±¶ koj±c± piosenkê. Powieki gada zaczê³y powoli opadaæ, a¿ w koñcu zasn±³, chrapi±c tak, ¿e ze sklepienia jaskini sypa³ siê py³.

15. pa¼dziernika

-Mówi³em ci, ¿e co¶ mi ¶mierdzi w tym zleceniu – zrzêdzi³ pod nosem Wolf, mozolnie wspinaj±c siê po niemal pionowej ¶cianie.
-Nie gadaj tyle, tylko w³a¼! - warkn±³ Dragomar i wyci±gn±³ siê na swoje ca³e metr piêædziesi±t, by siêgn±æ wystaj±cego fragmentu ska³y.
-Przecie¿, RYKWA, w³a¿ê! Sk±d ty w ogóle wytrzasn±³e¶ tego sir l'Aguille, co?!
-Nie ja go wytrzasn±³em, tylko sam siê wytrzasn±³. - Dragomar wdrapa³ siê na w±sk± pó³kê skaln±, klapn±³ ciê¿ko na piasek i wyci±gn±³ zza paska manierkê. Upi³ solidny ³yk, otar³ rêkawic± w±siska i poda³ buk³ak Wolfowi, który w³a¶nie wystawi³ czuprynê ponad nawis.
-Zaraz, brachu, zaraz – wysapa³, wczo³guj±c siê na pó³kê. Usiad³ i wzi±³ wino od przyjaciela.
-Wiêc? - zapyta³.
-Co: wiêc?
-Sk±d sam siê wytrzasn±³.
-S³uchaj, p³aci z³otem, tak?
-No tak.
-Po³owê da³ nam wcze¶niej, tak?
-No tak.
-Wiêc motyla noga mnie obchodzi kim jest, sk±d jest i po cholerê mu smoczy ³eb.
-Wiesz, nasz³a mnie taka my¶l...- powiedzia³ po chwili Wolf.
-Hmm? - mrukn±³ krasnolud, opieraj±c siê o ska³ê i podk³adaj±c ramiona pod g³owê.
-Jak my mu ten ³eb utniemy?
-Jak to jak? Zwyczajnie. Toporem na przyk³ad.
-Ale wiesz, smoki s± wielkie, ziej± ogniem i w ogóle.
-W ogóle i w szczególe dosta³em od tego jegomo¶cia tyle hajsu, ¿e przyniós³bym mu nie tylko ³eb smoka, ale i demona. Na srebrnej tacy, a je¶liby za¿±da³, to jeszcze przybra³bym go dziewiêæsi³em.
-W sumie...
-Ci, którzy nie chc± czego¶ zrobiæ - Dragomar siad³ prosto i wyci±gn±³ w górê sêkaty paluch - szukaj± powodu. Ci, którym zale¿y – sposobu. - Powróci³ do swojej wygodnej pozycji z plecakiem pod g³ow± i przymkn±³ oczy. Wolf rozejrza³ siê wokó³; wspiêli siê ju¿ tak wysoko, ¿e kamienie pokrywa³ szron, a pod nimi rozlewa³o siê mleczne morze sk³êbionych chmur. S³oñce majaczy³o czerwieni± na horyzoncie, barwi±c na ró¿owo ob³oki; gdyby by³ poet±, zapewne ten widok natchn±³ by go do sp³odzenia jakiej¶ ckliwej ballady. Ale by³ jedynie pospolitym najemnikiem i okazjonalnym z³odziejem, wiêc pomy¶la³ tylko: „Jak my, RYKWA, zleziemy na dó³ z tym ³bem?”
-Dragomar? - odezwa³ siê Wolf po chwili.
-No? - mrukn±³ krasnolud sennym g³osem.
-Co to, RYKWA, jest ten dziewiêæsi³?

14. wrze¶nia

-Chcia³e¶ mnie, panie, widzieæ. - Wysoki, m³ody mê¿czyzna sk³oni³ siê dworsko przed siedz±cym na misternie rze¼bionym tronie królem Frankonii. W³adca przyjrza³ mu siê uwa¿nie; problemy ze wzrokiem dawa³y o sobie znaæ coraz bardziej.
-Sir Robert l'Aguille! - ucieszy³ siê i podszed³ do rycerza, który nadal pozostawa³ w pó³uk³onie. Wzi±³ go pod ramiê, jak starego przyjaciela i poprowadzi³ za sob±.
-Istotnie, wzywa³em ciê. Wpad³em ostatnio na fenomenalny koncept! - oznajmi³ uradowany, wychodz±c z sali tronowej. „¦wietnie” – pomy¶la³ l'Aguille. - „Ciekawe có¿ teraz uroi³ twój chory umys³, stary durniu”
-Koniecznie musicie, mój panie, siê nim ze mn± podzieliæ!
-A i owszem, zamierzam! - Ca³y orszak, ci±gn±cy siê za królem i rycerzem wszed³ wraz z nimi do komnaty, gdzie zwykle ucztowano. Gigantyczne pomieszczenie o wysokim sklepieniu, z którego dumnie zwiesza³y siê liczne kandelabry na grubych ³añcuchach, by³o teraz puste; d³ugi stó³, stoj±cy nieopodal rozleg³ych, wpuszczaj±cych mnóstwo po³udniowego ¶wiat³a okien, zwykle d¼wiga³ mnóstwo napojów i jad³a – teraz jednak na sêkatym blacie nie by³o nic. Król wszed³ do ¶rodka, okrêci³ siê wokó³ w³asnej osi, wskazuj±c rêkami na ¶ciany i rzek³:
-Có¿ widzisz, Robercie? - Rycerz omiót³ komnatê wzrokiem i zmarszczy³ brwi; nie by³ pewien o co tym razem mo¿e chodziæ szaleñcowi w koronie.
-Widzê, mój panie, wspania³e gobeliny i cudne arrasy, portrety twoje i twych szlachetnych przodków, ³by jeleni, dzików i innych le¶nych bestyj, które by³e¶ ³askaw usiec podczas polowañ, prze¶wietne witra¿e, skrz±ce siê w s³oñcu na szkle wysokich rozet. Jednym s³owem – wspania³o¶æ twej przezacnej go¶ciny.
-Tak, tak... Ale spójrz tam. - Wskaza³ na pust± ¶cianê nad kominkiem, zajmuj±cym rozleg³± powierzchniê na szczytowej ¶cianie.
-Hmmm... Kominek? Ale, oczywi¶cie, kominek, którego nie powiniene¶ siê, królu Frankonii, wstydziæ; wszak jest to dzie³o najznamienitszych kamieniarskich rzemie¶lników, jacy tylko mieli zaszczyt mieszkaæ na twych ziemiach, panie.
-Tak, wiem, ¿e to jest najpiêkniejszy kominek, jaki tylko powsta³. W koñcu, przyjacielu, sam nadzorowa³e¶ tê budowê. - Poklepa³ l'Aguille'a po plecach i perorowa³ dalej: - Ty jeden zawsze wiesz, czego oczekujê, zanim wypowiem s³owo, tylko ty znasz moje zamys³y lepiej, ni¿ ja sam. Dlatego, Robercie, zwracam siê w³a¶nie do ciebie; miejsce nad kominkiem jest puste i chcia³bym zmieniæ ten stan rzeczy.
-Mam zorganizowaæ polowanie, mój panie?
-Nie, nic z tych rzeczy. - Król machn±³ rêk±, jakby odpêdza³ natrêtn± muchê.
-Czy czasem nie wisia³ tam ³eb wilka?
-Owszem, wisia³. Ale po pierwsze, ze¿ar³y go mole, a po drugie i najwa¿niejsze: ³eb wilka mo¿e powiesiæ sobie ka¿dy, rozumiesz. Szlachta czêsto poluje, wilk jest zbyt pospolity, chcia³bym co¶... bardziej egzotycznego. Jestem królem, nie mogê byæ jak wszyscy!
-Mo¿e sprowadziæ ³eb lamparta, lwa albo tygrysa?
-Nieee... czym¿e wtedy ró¿ni³bym siê od czarnych w³adców albo arabskich szachów?
-Có¿ zatem chcia³by¶ zobaczyæ, mój panie, na ¶cianie nad kominkiem? - zapyta³ l'Aguille, wietrz±c k³opoty.
-£eb smoka.

2. pa¼dziernika


-Spó¼ni³e¶ siê – warkn±³ krasnolud, wypuszczaj±c z ust k³±b cuchn±cego dymu.
-Daj spokój, utkn±³em po drodze. Nie mog³e¶ wybraæ jakiego¶ przyjemniejszego miejsca na spotkanie?
-To bardzo przyjemne miejsce. Jest sucho i maj± niechrzczone piwo, czego chcieæ wiêcej?
-Przyda³aby siê jeszcze samonape³niaj±ca sakiewka z³ota – odpar³ wysoki cz³owiek, ¶ci±gaj±c z siebie przemoczony p³aszcz i przyg³adzaj±c d³oni± pozlepiane wod± w³osy.
-Dobrze kombinujesz. - Dragomar wskaza³ na niego krogulczym paluchem i zanurzy³ wargi w gêstej pianie. - Wiesz, ¿e to jest jedyna karczma w okolicy, gdzie gdy wrzucisz monetê do piwa, to bêdzie siê utrzymywa³a na pianie i nie opadnie, tak jak w tych wszystkich spelunach wokó³?
-S³ysza³em plotkê, ¿e utrzymuje te¿ zdech³e szczury, które potem siê wy³awia, wrzuca na ro¿en i sprzedaje za pensa jako szasz³yk – odpar³ Wolf rozcieraj±c zgrabia³e z zimna rêce.
-Pieczone szczury s± bardzo dobre, nie wiem, o co ci chodzi...
-Nie wa¿ne, nie dr±¿my tematu. Po co mnie tu zwlok³e¶ w tak± parszyw± pogodê?
-Mamy robotê.
-A to ci nowina. Czekaj, pójdê po kufelek, bo ju¿ karczmarz, psia jego maæ, ³ypie na mnie, jakbym mu kozê zgwa³ci³. - Wsta³ z oci±ganiem i ruszy³ do szynkwasu.
Drzwi otwar³y siê i wraz zacinaj±cym deszczem do ¶rodka wszed³ dostatnio ubrany jegomo¶æ. Kmiecie wlepiali w niego ¶lepia, jakby zobaczyli szyde³kuj±cego trolla, niektórzy, maj±c swoje za uszami, zaciskali d³onie na rêkoje¶ciach broni. Karczmarz, wietrz±c zysk, zignorowa³ mówi±cego do niego Wolfa i przydrepta³ do rycerza, zacieraj±c chytrze ³apska.
- Witamy w skromnych progach Rozkraczonej Dziwki, w czym mogê s³u¿yæ dostojnemu panu?
- Szukam Dragomara i Wolfa. - Mina karczmarzowi nieco zrzed³a, jednak nie traci³ animuszu.
- Ach, tych dwóch. Siedz± o tam. - Wskaza³ brudn± rêk± na krasnoluda i nachyli³ siê do przybysza. - A czegó¿ wielmo¿ny pan siê napije w tê parszyw± pogodê? Miodziku, wódeczki, mo¿e winka? - L'Aguille odsun±³ siê, gdy owia³ go zgni³y oddech gospodarza.
- Mo¿e byæ wino, je¿eli nie jest kwa¶niejsze od twojego oddechu, ch³opie. - Min±³ k³aniaj±cego siê w pas karczmarza i podszed³ do wskazanego stolika.
- Ty jeste¶ Dragomar?
Krasnolud zmierzy³ go wzrokiem, uniós³ brew, upi³ ³yk piwa i rozpar³szy siê wygodnie na krze¶le, odpar³:
- Zale¿y kto pyta.
- Umówi³ nas Jednooki Joe.
- W takim razie to ja. - Dragomar wyszczerzy³ spróchnia³e trzonki zêbów i odpali³ d³ug± fajkê.
- A gdzie twój towarzysz?
- W³a¶nie próbuje kupiæ piwo, ale twoje pojawienie siê nieco skomplikowa³o mu sprawê. - Dmuchn±³ w stronê Roberta nieomal ¿r±cym dymem. - Ju¿ wraca. - Zanim Wolf podszed³ do stolika, minê³a go pospiesznie jedna z dziewek karczemnych, najstarsza i najbardziej cycata córka gospodarza. Nachyli³a siê nad l'Aguillem, stawiaj±c przed nim gliniany kubek wype³niony czerwonym winem, otar³a siê o mê¿czyznê wydatnym, wylewaj±cym siê z koszuli biustem i pu¶ci³a mu oczko. Rycerz, chc±c byæ uprzejmym, u¶miechn±³ siê, dziêkuj±c za trunek i natychmiast tego po¿a³owa³, gdy dziewczê wyszczerzy³o siê do niego poczernia³ym oraz niezbyt kompletnym uzêbieniem. Nie by³ przyzwyczajony do obcowania z pospólstwem, ale có¿, mus to mus. Wolf wreszcie dotar³ do stolika i warkn±³.
- Zaj±³e¶ moje miejsce. - Sir Robert spojrza³ na niego z niedowierzaniem i ju¿ mia³ co¶ odpowiedzieæ, gdy ubieg³ go krasnolud:
- Daj spokój, Wolf, posad¼ dupsko gdzie indziej, a nie obra¿asz naszego dobrodzieja. Z czym, panie, do nas przychodzicie? Jednooki Joe powiedzia³ tylko, ¿e szukacie kogo¶ odwa¿nego i umiej±cego robiæ mieczem, toporem czy czymkolwiek innym, byle dobrze naostrzonym – zwróci³ siê do rycerza, który nadal nie móg³ odnale¼æ jêzyka w gêbie.
- Panowie, sprawa jest prosta. Potrzebujê ³ba smoka.
Wolf zakrztusi³ siê piwem.
- Ty to nazywasz prost± spraw±?! - wrzasn±³, ¶ci±gaj±c na siebie ciekawskie spojrzenia.
- Prosta w sensie klarowna, nie ³atwa do wykonania – wyja¶ni³ pospiesznie l'Aguille. Najemnicy zerknêli na siebie, próbuj±c dociec, có¿, do stu diab³ów, oznacza „klarowny”, ale porzucili rych³o karko³omny zamys³ i przenie¶li wzrok na zleceniodawcê.
- Kontynuuj – zachêci³ krasnolud, pykaj±c kó³ka z dymu.
- Jak ju¿ wspomnia³em, potrzebujê smoczego ³ba. Mo¿liwie szybko. P³acê z³otem, po³owa z góry, druga po³owa po wykonaniu zadania. Nie zak³adam waszej nieuczciwo¶ci, nie ¶mia³bym nawet sugerowaæ czego¶ podobnego, ale poprzedni ¶mia³kowie, którzy próbowali zbiec z pieniêdzmi, nie wywi±zuj±c siê ze zlecenia, susz± siê teraz na sznurze na g³ównym rynku. Absolutnie, uprzedzaj±c panów obiekcje, nie gro¿ê, po prostu wyja¶niam zasady wspó³pracy; wy bêdziecie uczciwi wobec mnie, wówczas sowicie was wynagrodzê.
- O jakich kwotach rozmawiamy? - zapyta³ krasnolud.
- Dwadzie¶cia tysiêcy z³otych koron.
Oczy najemników prawie wysz³y z orbit. Nie tylko nigdy nie widzieli takich pieniêdzy, ale równie¿ suma wybiega³a sporo poza ich matematyczne zdolno¶ci.
- Ile... ile to jest setek? - dopyta³ Wolf.
- Dwa razy po sto setek.
Wolf powiedzia³ co¶ do Dragomara w chrapliwym jêzyku, ¿ywo gestykuluj±c. Wymiana zdañ trwa³a chwilê, po czym odezwa³ siê krasnolud:
- Umowa stoi. - Naplu³ na d³oñ i wyci±gn±³ ku rycerzowi. Sir l'Aguille z obrzydzeniem j± u¶cisn±³.
- Jestem sir Robert l'Aguille...
- Cz³owieku, nie interesuje mnie, jak siê nazywasz, ani sk±d pochodzisz. Jednooki Joe znajdzie ciê wszêdzie, gdyby¶ próbowa³ nas wyrolowaæ, w co w±tpiê.
- Kiedy mo¿ecie zacz±æ? - Prze³kn±³ kolejn± potwarz.
- Dopijemy piwo i siê zbieramy.

16. pa¼dziernika, rano

Ranek przywita³ najemników mrozem i o¶lepiaj±cym blaskiem wynurzaj±cego siê ponad nisko zawieszone chmury s³oñca. W tym rejonie ¶wiata niebo zawsze majaczy³o tu¿ nad g³owami, zw³aszcza gdy by³o brzemienne ¶niegiem albo lodowatym deszczem. Dragomar otworzy³ oczy, zakl±³ pod nosem, przeklinaj±c piekielne promienie i sprawdzi³ rzetelnie ka¿dy wêze³. Dopiero wtedy obudzi³ zawiniêtego w koce Wolfa.
-Wstawaj, brachu, poczwara sama sobie ³ba nie utnie.
-Ju¿, ju¿. - Wolf ziewn±³ g³o¶no i przeci±gn±³ siê. - Daleko jeszcze?
-Cholera wie. Nic to, na górê.
-Czekaj, tylko siê odlejê. - Cz³owiek rozwi±za³ spodnie i stan±³ nad przepa¶ci±, z ulg± opró¿niaj±c pêcherz.

27. pa¼dziernika

Robert l'Aguille siedzia³ smêtnie za biurkiem i przegl±da³ raporty. Siódma ekipa nie powróci³a, mimo ¿e dotar³a do podnó¿y gór, w których mieszka³ smok. Trzy, ignoruj±c widmo stryczka, odwa¿y³y siê umkn±æ z zaliczk±, dwie schwytano i powieszono.Wyda³ ju¿ fortunê, a efektów nadal nie by³o widaæ... Jak tak dalej pójdzie, stanie siê zwyk³ym szarakiem ze stert± d³ugów do sp³acenia. Brakowa³o mu ju¿ si³ i pomys³u...
Wtem drzwi rozwar³y siê z ³oskotem i stan±³ w nich królewski herold, obwieszczaj±c dono¶nym g³osem:
-Sir Robercie l'Aguille, Jego Wysoko¶æ Król Frankonii, W³adca Przyzagórza i s±siaduj±cych ziem, Trzeci Swego Imienia, Karol Dyngenaweñski Trzeci, chce was widzieæ! Natychmiast!
Rycerz zblad³ i mechanicznie wsta³, ruszaj±c noga za nog± ku sali tronowej.
Król by³ w¶ciek³y, l'Aguille od razu to pozna³ po tym, jak nerwowo bêbni³ palcami po porêczy.
-Panie, wzywa³e¶ mnie. - Sk³oni³ siê. A¿ zasch³o mu w gardle; wszyscy wszem i wobec wiedzieli, ¿e Karol Dyngenaweñski by³ furiatem i nigdy nie da³o siê do koñca przewidzieæ reakcji monarchy.
-Mo¿esz mi wyt³umaczyæ, czemu ca³y twój czas i, jak s±dzê, pieni±dze przepad³y? Tyle starañ i jak krew w piach!
-Mój panie, proszê mi wierzyæ, ¿e dok³adam wszelkich starañ, aby... - Król uniós³ d³oñ, uciszaj±c tym gestem l'Aguilla, widz±cego ju¿ w my¶lach swoj± g³owê spadaj±c± z karku.
Ciszê, jaka zapanowa³a w sali tronowej, przerywa³o tylko bzyczenie dwóch much, uparcie próbuj±cych przebiæ siê przez szybê.
-Chcê, Robercie, by¶ wiedzia³, ¿e nie mam do ciebie ¿adnych pretensji. Widzia³em twoj± pracê i oddanie, doceniam wszystko. Mój pose³, sir Gerad d'Agnois, wróci³ w³a¶nie z ksiêstw Oswaldu. Nie zgadniesz, co zasta³ nad kominkiem tamtejszego w³adcy...
-Nawet nie bêdê próbowa³, mój panie. - L'Aguille odetchn±³ z ulg±, jednak nadal nie o¶mieli³ siê podnie¶æ wzroku na króla.
-Cholerny ³eb przeklêtego smoka!
Rycerz poczu³, jak miêkn± mu nogi.
-Jak to bêdzie wygl±da³o? ¯e ja, w³adca Frankonii, gdzie powstaj± wszystkie kanony mody, czerpiê wzorce z jakiego¶ barbarzyñskiego ksiêstewka, którego jeszcze sto lat temu nie by³o na mapie?! To nie mo¿e byæ!
Po plecach l'Aguilla sp³ynê³a stru¿ka zimnego potu.
-Czyli...
-Czniaj na tego smoka! Musimy i¶æ z postêpem! Smok ju¿ by³, wiêc musimy wymy¶liæ co¶ innego! - Król wsta³ z tronu i przechadza³ siê w tê i z powrotem po komnacie. - Wiem! - Zatrzyma³ siê, unosz±c w górê palec. „To siê ¼le skoñczy” – pomy¶la³ Robert, ¿egnaj±c siê ze swoimi utraconymi pieniêdzmi.Tymczasem monarcha zapali³ siê do swojego pomys³u:
-Zamiast ³ba smoka, przyniesiesz mi ³eb hydry!

26. pa¼dziernika

-Dowiedzia³a¶ siê czego¶?
-Ciê¿ko jest siê czegokolwiek dowiedzieæ od zwêglonych zw³ok, przyjacielu.
Smok wyra¼nie posmutnia³. By³o mu te¿ trochê g³upio, ¿e nie potrafi³ siê powstrzymaæ. Spojrza³ z nostalgi± w niebo i zatêskni³ za czasami, gdzie niewielu o¶miela³o siê podnie¶æ na niego rêkê, a tych, którzy próbowali, da³o siê zliczyæ na szponach jednej ³apy, wiêc mia³ ¶wiêty spokój. Ch³opi zostawiali mu na skraju pól krowy, owce i inne bydlêta, w zwi±zku z czym nie mia³ potrzeby martwiæ siê o polowania. A potem wszystko siê zmieni³o; ludzie nauczyli siê od krasnoludów w³adania broni± paln± i ka¿demu nagle zaczê³o siê wydawaæ, ¿e mo¿e pokonaæ smoka...
-Nie martw siê, znalaz³am te¿ jednego ca³kiem ¿ywego, sta³ na czujce.
-¦wietnie! - Gad rozpostar³ b³oniaste skrzyd³a, przez które przebija³o siê s³abe ¶wiat³o zachodz±cego s³oñca. - Co powiedzia³? - By³ podekscytowany jak ma³e dziecko oczekuj±ce prezentu.
-¯e przys³a³ ich, podobnie jak wcze¶niejszych, niejaki sir Robert l'Aguille.
-L'Aguille? Z Frankonii pewnie?
-Tak. W³a¶nie stamt±d.
Smok nabra³ g³êboko powietrza i dmuchn±³ w niebo o¶lepiaj±cym jêzorem p³omienia. Oczy rozjarzy³y mu siê w¶ciek³o¶ci±.
-Wszyscy dostali sporo pieniêdzy za przyniesienie smoczego ³ba – kontynuowa³a Yuviel.
-Gdzie jest ten, którego schwyta³a¶? - zagrzmia³ zwierz.
-No có¿, nie by³ mi ju¿ potrzebny, wiêc str±ci³am go w przepa¶æ – beztrosko odpar³a elfka. Smok machn±³ parê razy skrzyd³ami, unosz±c siê nad ziemi± i zni¿y³ ³eb osadzony na d³ugiej, wê¿owej szyi, by Yuviel mog³a wdrapaæ mu siê na kark.
-Dok±d lecimy? - zapyta³a, staraj±c siê przekrzyczeæ wiatr.
-Do Frankonii. Odwiedzimy pana l'Aguille.
-Drechtor, co ty zamierzasz?!
-Jak to co? Spalê wszystko w cholerê!

Ostatnio edytowany przez kapadocja (2015-07-29 19:14:51)


Jedyna mo¿liwo¶æ ¿onatego mê¿czyzny, by w domu mieæ ostatnie s³owo, to przyznaæ racjê ¿onie

Offline

#2 2015-07-30 08:03:32

 Crane

Poszukuje elektro w Berlinie

2995381
Skąd: Czêstochowa
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 1359
Punktów :   
Armia Warmachine & Hordes: Retribution of Scyrah

Re: Ciê¿ko jest siê czegokolwiek dowiedzieæ od zwêglonych zw³ok

Trochê to jak Pulp Fiction, chocia¿ zakoñczenie takie ma³o zaskakuj±ce.

Offline

  • Index
  •  » Artyku³y
  •  » Ciê¿ko jest siê czegokolwiek dowiedzieæ od zwêglonych zw³ok
Forum "Rycerze y Kupcy" (c) 2011. Wszelkie prawa zastrze¿one dla gen. Szramy. free counters Free Page Rank Tool

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.031 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.tbob.pun.pl www.nowon.pun.pl www.metin7.pun.pl www.bakuganbattlebraweler.pun.pl www.dumhog.pun.pl